
Autor: Erin Moregnstern Wydawnictwo: Świat książki Liczba stron: 660 Data wydania: 14.10.2020 Gatunek: fantastyka
Głęboko pod powierzchnią ziemi, na brzegach Bezgwiezdnego Morza istnieje labirynt tuneli i komnat pełnych opowieści. Przejścia do tego sanktuarium są często ukryte, niekiedy w lasach, niekiedy w domach, a niekiedy pozostają na widoku. Jednak ci, którzy szukają, znajdą. Ich drzwi na nich czekają.
Zachary Ezra Rawlins szuka swoich drzwi, choć o tym nie wie. Podąża za syrenim śpiewem, niesiony niewytłumaczalną pewnością, że pisany jest mu inny świat. Po odkryciu na półkach uczelnianej biblioteki tajemniczej książki pogrąża się w lekturze i daje porwać opowieściom o zakochanych na zabój więźniach, zaginionych miastach i bezimiennych akolitach. Na jednej ze stron Zachary niespodziewanie natrafia na zdarzenie z własnego dzieciństwa, w niewiarygodny sposób spisane w książce starszej od niego…
Widniejące na książce pszczoła, miecz i klucz doprowadzą Zachary'ego do dwóch postaci, które odmienią jego życie: zadziornej, różowowłosej malarki Mirabel i boskiego przystojniaka i lawiranta Doriana. Ta dwójka nieznajomych powiedzie chłopaka przez bale maskowe i szeptane ukradkiem opowieści do siedziby tajnego stowarzyszenia, gdzie na wstążkach są rozwieszone klamki, a ostatecznie przez namalowane drzwi do miejsca, którego zew słyszał od zawsze.
Rozdziały z historii Zachary'ego przeplatają się z różnymi opowieściami, czy to pochodzącymi z książki, którą znalazł chłopak, czy z innych powieści. Jednak jedno je wszystkie łączy. Są powiązane z magicznym światem wykreowanym przez Erin Morgenstern. Na początku kompletnie mi się nie podobały i bardziej ciekawiła mnie historia Zachary'ego, ale szybko zmieniłam zdanie, i to te opowieści najbardziej mnie przyciągały.
,,Dziwne, prawda? Kochać książkę. Kiedy wyrazy na stronie stają się tak ważne, jakby były częścią twojej własnej historii, którą zresztą są."
Tak jak napisałam powyżej-strasznie się przy niej wymęczyłam. Czytałam przez dobre dwa tygodnie, i nawet nie zliczę, ile razy przy niej zasnęłam. Sami przyznacie, że nie świadczy to o książce najlepiej. Na początku przez długi czas, nie mogłam się wciągnąć, potem gdzieś w połowie coś przeskoczyło i zaczęłam się wkręcać, to pod koniec znowu marzyłam tylko o tym, żeby ją skończyć. Niemiłosiernie mi się dłużyła i tak mnie blokowała, że nie mogłam skończyć żadnej książki (a odkąd udało mi się ją przeczytać, skończyłam już dwie inne!) i przez te moje subiektywne odczucia, niestety sporo jej odejmuję w ocenie końcowej. Bo znalazłam dużo jej zalet pod względem fabuły czy stylu pisania, ale przez to, że tak ciężko mi się czytało, po prostu nie mogę powiedzieć, że była dobra. Jednak książki mają być rozrywką, a tutaj w nielicznych momentach mogłam powiedzieć, że faktycznie dobrze się bawiłam, nie zmuszając się do przekręcania kolejnych stron. I właściwie to jest mój najpoważniejszy zarzut w jej stronę.
Bezgwiezdne morze ma piękny styl pisania, jest w nim coś magicznego, idealnie pasuje do fabuły i wykreowanego świata. Ale niestety mnie męczył. Tak samo, jak początkowa fabuła, która się ciągnęła.
,,Bądź dzielna(...) Bądź odważna. Nie bój się głośno mówić. Nigdy się nie zmieniaj, chyba że dla samej siebie. Każda dusza warta swojego gwiezdnego pyłu przyjmie cię z dobrodziejstwem inwentarza, taką, jaka jesteś. Nie trać czasu na nikogo, kto ci nie wierzy, kiedy mówisz, co czujesz."
Gratuluję Erin Morgenstern stworzenia takiej baśniowej fabuły z magicznym klimatem, która miała w sobie coś intrygującego, bo to właśnie ta niezwykłość i tajemniczość, nie pozwalała mi sobie jej odpuścić. Byłam zafascynowana tym światem i zagadkami z nim związanymi. Cudowne było z każdą opowieścią odkrywanie kolejnych faktów, uświadamianie sobie coraz to nowych rzeczy i układanie ich w głowie, próbując razem z Zachary'm wszystko rozgryźć. Spostrzeganie tych wszystkich pokrewieństw między bohaterami, mimo że nieraz chaotycznych i niejasnych. To, że każdy bohater był po coś, miał swój cel, odkrywał w tych opowieściach jakąś rolę. I zwykle nie był tylko tym, co widzieliśmy z wierzchu. Ta książka to ogromna góra lodowa, pod którą kryje się jeszcze więcej, a to co widzimy na pierwszy rzut oka, nie jest wszystkim. Autorka stworzyła niewiarygodnie zawiły i hipnotyzujący świat. Świetne były też odczucie, które wzbudzała, bo ten baśniowy klimat był odczuwalny na każdej stornie. Uważam, że autorce genialnie udało się, opisać to tak, że nie miałam problemu z przeniesieniem się w te miejsca.
Nie grał mi trochę wątek romantyczny Zachary'ego, ale na szczęście nie był aż tak istotny. Zdecydowanie bardziej urzekli mnie inni bohaterowie i historie. Dosyć słabo znamy główne postacie, autorka nie skupia na ich problemach, emocjach i uczuciach dużo uwagi. I w sumie nie uważam, że to minus, bo wydaje mi się, że ta historia taka miała być.
Podsumowując: Nie polecam ani nie odradzam. Miałam z tą książką ogromny problem, bo czytało mi się ją bardzo ciężko i raczej nie zdecydowałabym się po nią sięgnąć jeszcze raz. Ale zarazem jest to piękna historia, z baśniowym klimatem i jak niektóre książki szybko lecę, to ona się snuje, niczym magiczna opowieść. Jeśli zaciekawiła was fabuła-spróbujcie! Może akurat wy nie będziecie mieli z nią takiego problemu.
Ja podziękuję. 😊
OdpowiedzUsuńSzkoda, że mimo niezwykłego klimatu fabuła nie daje rady...
OdpowiedzUsuńAch, rzeczywiście są takie książki, które pod pewnymi względami mogłyby zachwycić, a jednak jest w nich coś takiego, że z trudem się przez nie przedzieramy. Czytałam tej autorki "Cyrk nocy" i podobał mi się, więc z pewnym zainteresowanie spoglądam na "Bezgwiezdne morze". Mam przeczucie, że mogłoby mi się spodobać, chociaż nieco się jednocześnie obawiam.
OdpowiedzUsuń