Nikogo nie zaskoczę, jeśli napiszę, że ten rok był ciężki. Chyba każdemu z nas dał się we znaki w taki, lub inny sposób. I o ile jego pierwsze miesiące były moim najlepszym momentem na instagramie i blogu, bo wreszcie miałam jasny zarys, jak chcę, żeby wyglądał, a zasięgi były naprawdę świetne, tak pod koniec wiosny drastycznie się to zmieniło.
Ale czytelniczo było naprawdę dobrze. Udało mi się przeczytać
101 książek, czym zrealizowałam swój cel na ten rok. Podoba mi się, jak podążając z miesiąca na miesiąc, mogę zaobserwować, jak mój gust czytelniczy delikatnie się zmieniał. Jak gatunki, których nawet kiedyś nie brałam pod uwagę, żeby próbować, zmieniają się w gatunki, których chcę czytać jak najwięcej.
W listopadzie skończyłam swój pierwszy reportaż i zdecydowanie muszę sięgnąć po jeszcze jakieś książki z tego gatunku. Zagłębiłam się też w literaturę wojenną i naprawdę mnie zaciekawiła.
Zaczęłam przekonywać się do cięższych książek, chociaż nadal głównie lubię czytać fantastykę, młodzieżówki, thrillery-książki, które będą dla mnie po prostu czystą rozrywką, niczym więcej, ale nie chcę się do tego ograniczać.
Mam nadzieję, że nie rzucam słów na wiatr i faktycznie tak będzie, ale w 2021 chcę bardziej eksperymentować z gatunkami. Zdecydowanie więcej
reportaży, klasyki i literatury wojennej. I bardzo chętnie poznam jakiś
horror i książkę
science fiction. Poznałam kilku fajnych autorów, m.in. Danielle L. Jensen. Królestwo mostu i jego drugi tom mnie zachwyciło, a dosłownie parę dni temu skończyłam Porwaną pieśniarkę, którą też chcę kontynuować. Kristin Hannah porwała mnie jedynie Słowikiem, ale jest to autorka, którą już od dawna chciałam poznać i cieszę się, że w tym roku się udało. No i Bianca Iosivoni, której przeczytałam wszystkie dotychczasowe książki wydane w Polsce. To Falling fast mnie tak zachwyciło, że nie mogłam się powstrzymać, ale nadal, po poznaniu pozostałych 4 książek, zostało najlepszą pozycją tej autorki. Reszta też była dobra, czytanie ich to czysta przyjemność, ale to Falling fast mnie poruszyło i wiem, że zostanie ze mną na dłużej.
NAJLEPSZE KSIĄŻKI 2020
1. Królestwo kanciarzy-Leigh Bardugo
Czytelniczo ten rok zaczął się naprawdę świetnie. Zakochałam się w obu tomach Szóstki wron i mimo że ledwie minął rok od kiedy je czytałam, już mam ochotę na reread. Fabuła sprawia, że nie można się nudzić, a nawet jeśli jest chwila, gdzie nie ma jakiegoś zaskakującego zwrotu akcji to bohaterowie i ich zabawne dialogi szybko nam to rekompensują! Postacie są naprawdę świetne i nie potrafię wybrać swojego ulubieńca, bo wszyscy są niesamowicie.
2. Królestwo mostu-Danielle L. Jensen
W tym roku zauważyłam, że bardzo polubiłam różne książki fantastyczne, gdzie jest mnóstwo akcji, walk, ucieczek czy intryg politycznych. I właśnie dlatego tak spodobało mi się Królestwo mostu i Zdradziecka królowa. Kompletnie nie przeszkadzał mi tu wątek romantyczny, który był jedynie zaletą, bo między bohaterami było czuć tę chemię. Same postacie też bardzo polubiłam. Naprawdę dobra książka!
3. Dziewczyny Znikąd-Amy Reed

Na początku trochę bałam się czytać tę książkę, tym bardziej że musiałam później napisać jej recenzję. Nie wiedziałam, czy w ogóle będę miała co o niej powiedzieć, jak ją skomentować. Ale okazało się, że zupełnie nie potrzebnie. Gdy tylko usiadłam do pisania, słowa same się ze mnie wylewały. Wzbudziła we mnie mnóstwo emocji. Jest bardzo wartościową pozycją w świetny sposób poruszającą temat seksizmu i feminizmu. W dodatku główne bohaterki są fantastycznie napisane. Erin, Grace i Rosina są całkowitymi przeciwieństwami szablonowego i nudnego wykreowania. Mają mnóstwo cech, dobrych i tych mniej, każda jest inna, mająca swoją historię. Bardzo polecam!
4. Maybe Someday-Colleen Hoover
Miałam wątpliwości czy dawać tutaj tę książkę. Bo świeżo po przeczytaniu, bez wahania powiedziałam, że tutaj nie trafi. Ale po ilości emocji i przemyśleń, jakie we mnie wywołała, stwierdzam, że zasługuje na to miejsce. Uczucia Sydney i Ridge'a były niesamowicie opisane. Naprawdę sztuką i prawdziwym wyzwaniem jest, żeby oddać emocje bohaterów tak, żeby przechodziły na czytelnika. Bo ja tak samo jak oni byłam rozdarta, czułam, jak cierpią i jacy są pogubieni. Uwielbiałam to, że po prostu szczerze ze sobą rozmawiali, nie ukrywając niczego, odkrywając całych siebie i swoje uczucia. Na tle wielu infantylnych romansów i młodzieżówek, gdzie bohaterowie po prostu nie umieli się komunikować, było to bardzo istotne. Chociaż nie przepadam za Ridge'em. Ale ta książka zmusiła mnie do kilku przemyśleń i przewartościowania pewnych rzeczy. No i niektóre cytaty naprawdę mnie zachwyciły.
5. Słowik-Kristin Hannah
Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się ją przeczytać, bo to właśnie ona zainteresowała mnie bardziej literaturą wojenną i tymi czasami. Była też bardzo poruszająca. W dodatku świetne było przedstawienie dwóch sióstr, o różnych temperamentach i usposobieniach, które na początku miały zupełnie różne podejście do wojny i inaczej starały się ją przetrwać.
6. Falling fast-Bianca Iosivoni
Jest to moje ogromne pozytywne zaskoczenie. Sięgając po nią, nie spodziewałam się, że aż tak na mnie wpłynie. Była to urzekająca, słodko-gorzka historia. Niesamowicie zżyłam się bohaterami, szczególnie z Haliee poczułam więź. Podobała mi się naturalna relacja między nią a Chase'em. Na pewno nie spodziewałam się na początku, że aż tak do mnie trafi.
7. Polska odwraca oczy-Justyna Kopińska
Tutaj również miałam wątpliwości co do dodania do tej listy. Ale jest to mój pierwszy reportaż. Nie przedstawił nieznanych mi dotąd faktów, jak już to dobitniej uświadomił. I oczywiście mną poruszył. Ale co dla mnie bardzo ważne, przekonał do sięgnięcia po inne pozycje z tego gatunku. I mam nadzieję, że za rok w takim zestawieniu pokażę więcej reportaży.
Starałam się tu ograniczyć do kilku książek, które najbardziej na mnie wpłynęły, poruszyły, najlepiej się przy nich bawiłam, były dla mnie czymś nowym. Chociaż dobrych książek było w tym roku naprawdę sporo. Na szczęście o wiele mniej było złych książek i rozczarowań.
NAJGORSZE KSIĄŻKI 2020
1. My secret youtube life-Charlotte Seager
Już sama nie wiem co sobie myślałam sięgając po tą książkę. Na pewno nie oczekiwałam dużo, ale nawet tego nie spełniła. Były tu dwie perspektywy, gwiazdy internetu Lily i jej fanki Melissy. Temat był super, współczesny, na pewno bliski wielu młodym osobom, które mają swoich idoli. I mogło wyjść z tego coś naprawdę fajnego i pouczającego. Ale wykonanie jest fatalne. O ile perspektywę Lily jakoś mogłam znieść, tak z Melissą był dramat. Nie wiem, czy autorka spotkała kiedyś 16-latkę, ale z reguły się tak nie zachowują. Melissa była tak głupią, niedojrzałą i infantylną bohaterką, że podświadomie przypisałam jej 11 lat. Nie mogłam znieść momentów z nią. Wątek romantyczny Lily był bardzo płytki, ale jedyne co wyszło na dobre, to że autorka nie wciskała pod koniec Melissie kolejnego chłopaka. Temat mógłby być naprawdę fajnie poruszony, ale niestety wyszło słabo.
2. Reguły dla dziewczyn-Katie Cotungo, Candace Bushnell
Ogromny zawód. Po opisie fabuły pomyślałam, że super, temat feminizmu i seksizmu, będzie to dobra i wartościowa książka. Bardziej pomylić się nie mogłam. Najważniejsze tematy zostały poruszone powierzchownie, główna bohaterka, która miała być taka inteligentna i głosić ważne wartości była irytująca i infantylna. Wszyscy bohaterowie byli po prostu źle wykreowani. Stereotyp gonił stereotyp. Aż trudno mi wybrać kogo najbardziej nie lubię, bo każdy był tak samo drętwy i bezbarwny. I jeszcze próba podczepienia się pod poważne tematy, robiąc to tak niestarannie i powiechrzownie. Zdecydowanie im to nie wyszło.
3. Szpety przeszłości-Milena Breś
Zupełnie nie kupuję takiego wykreowania relacji, jakie tu jest. Jest to tak niesamowicie płytkie. Jedną z rzeczy, których ja po prostu nienawidzę w książkach, są zbyt szybkie i nieautentyczne relacje. A tutaj mamy idealny tego przykład, jak po pierwszym dniu w szkole Miriam znalazła przyjaciółkę, której się zwierza, a po kilku dniach już ma chłopaka, którego kocha. Po tygodniu jest to już nienaruszalna paczka, która skoczy za sobą w ogień. No i okropne przedstawienie schizofrenii. Objawia się wtedy kiedy akurat pasuje to do fabuły, i autorka nawet się z tym nie kryje. A jej wyleczenie jest śmiechu warte. Uważam, że ta książka jest znacznie za krótka, może gdyby miała 100 czy nawet 200 stron więcej, wszystko byłoby bardziej dopracowane i naturalne. A Milena Breś gnała tak, jakby ktoś kazał jej się zmieścić w tych 200 stronach.
4. Dzisiaj umrzesz ty-Sue Wallman
Książki Sue Wallman chyba po prostu nie są dla mnie i sobie odpuszczam, zupełnie do mnie nie trafiają. Nie wzbudzają emocji, są przewidywalne, a bohaterowie irytujący. Sięgnęłam po nią z nadzieją, na jakiś lekki młodzieżowy thriller, a dostałam po prostu słabą książkę, z marnymi bohaterami, nie lepszym wątkiem romantycznym i kompletnie nietrzymającą w napięciu fabułą.
5. Negatyw szczęścia #2 Fine-Ludka Skrzydlewska
Chodzi mi tu konkretnie o drugi tom, bo o ile pierwszy był przyjemnym romansem, tak w drugim się porobiło. Rzadko zdarza mi się tak bardzo nie lubić jakieś bohaterki, jak nie lubiłam Saszy. Jest okropną przyjaciółką, okropną dziewczyną. Nikogo nie słucha, a chce, żeby inni słuchali jej. Jest hipokrytką, która ciągle wtyka nos w nie swoje sprawy. I to, co autorka starała się przedstawić jako silną bohaterkę, zupełnie tak nie wyszło, bo była jedynie bezmyślna i wkurzająca. Sama dążyła do konfliktów, ciągle miała jakieś swoje humorki. A o jej relacji z Alessandrem nawet nie chce mi się wspominać. Okłamywała go, nie ufali sobie. Nie umieli się porozumieć, ale może to mieć związek z tym że gdy tylko wychodził nieprzyjemny temat, zamykali sobie usta pocałunkami. Zupełnie nie umieli się dogadać, to był tak tragiczny związek. Ja nie rozumiem, po prostu nie rozumiem, czemu oni nie zerwali. Alessandro też nie był o wiele lepszy, ale rozumiem, że to był zamysł autorki, żeby stworzyć aroganckiego, upartego szefa firmy. Aż sama nie wiem, komu współczuję bardziej, Saszy, że musiała wytrzymać z Alessandrem czy na odwrót. Poważnie, gdy tylko to wspominam i o tym piszę, czuję ogromną frustrację.
Ja nie wiem, jak to się stało, czy ja po prostu w poprzednim tomie tego nie zauważyłam, czy dopiero ten był taki słaby.
6. Czerwona królowa-Victoria Aveyard
Nie tyle jest to zła książka, ile duże rozczarowanie. Już naprawdę słabo ją pamiętam, ale zupełnie mnie nie porwała. Był to taki miks różnych schematów z innych młodzieżówek i przez cały czas miałam wrażenie, że skądś to znam. Niczym szczególnym się nie wyróżniła, nie wciągnęła mnie. Była po prostu słaba.
Życzę wam szczęśliwego nowego roku! Dużo sukcesów, ale też spokoju i chwil odpoczynku. Mam nadzieję, że będzie dla nas wszystkich łatwiejszy.
Kontakt: zacisze.ksiazkoholiczki@wp.pl
Zdrowego, spokojnego i zaczytanego 2021 roku! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i nawzajem :D
UsuńO tak. Królestwo Kanciarzy jest świetne. W ogóle ta dylogia w porównaniu z trylogią Grisha (Grishy?) to niebo a ziemia.
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego nowego roku!
Tej trylogii nie czytałam, mam w planach, ale bardziej odległych. Słyszałam mnóstwo negatywnych opinii w porównaniu do Szóstki wron, więc nie śpieszy mi się
UsuńWspaniałe podsumowanie kochana. Życzę Ci szczęśliwego Nowego Roku.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńChyba dla każdego 2020 rok był inny niż się tego spodziewaliśmy...
OdpowiedzUsuńNie czytałam tych tytułów, ale znam twórczość Hoover i lubię :)
Szczęśliwego!
To prawda, rok temu nawet przez myśl by mi nie przeszedł taki obrót spraw.
UsuńWesołego nowego roku :D
Czytałam kilka książek. Szkoda, że Negatyw Szczęścia tak bardzo Ci się nie podobał, ja czytałam tą część prawi do rana, tak bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńPierwsza część mnie naprawdę wciągnęła, ale ta druga...No nie mogłam. Ale super, że ty dobrze wspominasz!
UsuńWidzę że rok był różnorodny ;) Samych dobrych książek w tym roku i wszystkiego dobrego ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję i nawzajem!
UsuńCudowny wynik! Gratulacje!
OdpowiedzUsuńU mnie mniej książek, ale za to powrót do klasyki (Oz czy Nibylandii). Wreszcie udało mi się też zabrać za uporządkowanie notatek z ostatniej dekady i zebranie ich w pierwszy tom powieści :) W roku 2021 postaram się poszukać dla niego wydawcy :)
Wow, super, trzymam za ciebie kciuki!
UsuńUwielbiam książki Justyny Kopińskiej. A o reszcie książek słyszałam.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci zdrowia w tym roku.
Dziękuję i nawzajem :D
UsuńTeż chciałabym częściej sięgać po reportaże :) Ten Kopińskiej mam w planach, ale ostatnio kupiłam "Co się stało w Jonestown" i pewnie najpierw po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuń"Maybe someday" również mi się podobało.
OdpowiedzUsuńGratuluję świetnego wyniku! Oby ten rok był równie udany czytelniczo. I oczywiście wszystkiego dobrego w Nowym Roku! 😘
OdpowiedzUsuńJa też w 2020 otworzyłam się i pokochałam reportaże!
OdpowiedzUsuńUdanego 2021 roku! :D