Zagubiony to nowa książka Josie Williams, a właściwie Kirsty Moseley pod pseudonimem. Możecie ją kojarzyć z młodzieżówek i romansów. Ja czytałam jej jedną książkę, ale z dobre 6 lat temu. No cóż, wtedy mnie nie zachwyciła. Nawet mój wczesno-nastoletni mózg, który nie miał gustu, stwierdził, że to nie była dobra książka. Jednak z chęcią stwierdziłam, że po latach dam jej drugą szansę.
Ryder nie żyje od pięciu lat. Po swojej śmierci popełnił błąd i został uwięziony na ziemi, ale jako duch. Nikt go nie widzi, a za jedynych towarzyszy ma innych zagubionych. Jego pociechą jest Maggie. Wrażliwa, samotna dziewczyna, którą obserwuje i w której się zakochał. Mieszka u rodziny zastępczej, a jej ukochana babcia ma demencję i może jedynie odwiedzać ją w ośrodku. Gdy pewnego razu wraca od niej z wizytą, zatopiona w myślach wchodzi na jezdnię, prosto pod nadjeżdżający samochód. Niewiele brakowało, a byłoby po niej. Jednak Ryder łamie zasady i jakimś cudem ją ratuje. Dziewczyna szybko się w nim zakochuje, jednak nie w prawdziwym nim. W chłopaku, w którego ciało wszedł gdy rozpaczliwie chciał uratować dziewczynę. Nie przewidział tego, ale teraz gdy ma szansę naprawdę porozmawiać i poznać Maggie nie chce się poddać.
,,To nie wygląd przyciągnął mnie do niej na początku, tylko fakt, że potrafi kochać z całego serca. Jest absurdalnie nieśmiała, ale gdy chodzi o babcię, zachowuje się jak lwica broniąca swoich małych: staje się nieustępliwa, waleczna, silna."
Jest tutaj przedstawiona bardzo niewinna i urocza historia o pierwszej miłości. Nie jest wulgarna, a delikatna i opowiada o prawdziwym, szczerym uczuciu. Zdecydowanie skierowana do młodszej młodzieży, która zaczyna dopiero przygodę z takimi książkami. Bo w teorii ten opis brzmi ładnie, ale w praktyce znalazłam kilka wad, które mi przeszkadzały.
Styl pisania jest bardzo lekki i prosty. Aż za prosty. Odniosłam wrażenie, że książka i historia jest mało rozbudowana. Mało mogę powiedzieć o Ryderze, a wykreowanie tego, że jest duchem, to już w ogóle przemilczę, bo nie ma co mówić. Przez większość czasu nie widziałam celu tej historii, była po prostu nudna.
Samego Rydera nie lubiłam, ale może dlatego, że właściwie go nie poznałam. Miał swoją perspektywę, ale jego cała postać była zbudowana na miłości do Maggie. Nic sobą nie reprezentował, nie miał charakteru.
,,Nie czuję nic, tylko pustkę. Może dlatego dziś już nie płakałam, a może po prostu zabrakło mi łez. W ostatnim tygodniu płakałam tak dużo, że może wyczerpałam już limit. Czy człowiek ma ograniczony zasób łez na jedno życie? Jakie to smutne, że zużyłam wszystkie swoje łzy, cały swój przydział w ciągu piętnastu lat."
Za to Maggie była super! Była to zwykła dziewczyna, która nie miała łatwo w życiu. Mieszka w rodzinie zastępczej, została jej tylko babcia z demencją. Jest do bólu przeciętna, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Została wykreowana bardzo ludzko, niejedna nastolatka może się z nią utożsamiać. Z jej samotnością, z pierwszą miłością czy odepchnięciem od rówieśników. Miała w sobie emocje i aż żałuję, że tyle kartek zostało zmarnowanych na Rydera zamiast cały czas na Maggie. Bo to podczas jej perspektywy czułam najwięcej. Współczułam jej. Chociaż też nie obraziłabym się, gdyby była jeszcze trochę bardziej rozbudowana. Na przykład w kwestii rodziny zastępczej i jej relacji z Lorną i Chrisem oczekiwałam o wiele więcej. Pod koniec coś ruszyło, ale nie na tyle, na ile liczyłam.
Koniec jest zarazem najlepszą i jak i najgorszą częścią tej książki. Bo z jednej strony wreszcie coś ruszyło, relacja Rydera i Maggie nabrała tempa i jakiegoś kształtu. W końcu poczułam jakieś emocje. Jednak samo rozwiązanie tej historii jest dla mnie beznadziejne. Właśnie tego chciałam, żeby autorka uniknęła. Podczas czytania miałam różne scenariusze w głowie i właśnie tego najbardziej się obawiałam. Zaprzepaściła tym całą postać Maggie i bardzo nie chciałam, żeby poszło to w tak naiwną stronę.
Myślę, że wielu nastolatkom może się spodobać. Ale to jednak nie dla mnie, ja po literaturze oczekuję już więcej. Nie oferuje dużo, ale też nie była nieprzyjemna w odbiorze. Typowy przeciętniak
Nie czytałam tej książki i póki co nie mam jej w planach.
OdpowiedzUsuńNie znam tej autorki i raczej się to nie zmieni
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości tej autorki, ale z tego co widzę to raczej nie jest coś dla mnie.
OdpowiedzUsuńWiększość jej książek jest zdecydowanie skierowana bardziej do nastolatków
UsuńLubię młodzieżówki, ale z tego co piszesz po tę raczej nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubię, ale ostatnio mam coraz większy problem, żeby trafić na taką, która mnie zachwyci.
UsuńCzas pokaże, czy sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuń