Cześć wszystkim! Po wielu tygodniach, po wielu dniach, godzinach i minutach, wreszcie to zrobiłam! Wreszcie to osiągnęłam. Wreszcie przeczytałam to książkę! Udało by mi się to wcześniej gdyby nie moja ukochana polonistka która stwierdziła że nawali nam masakrycznie dużo rzeczy do zrobienia. No i jeszcze pan od fizyki, który nie umie tłumaczyć i musiałam całe dnie spędzać nad książkami od fizyki, bo powiedział że zrobi sprawdzian na który nic nie umiałam! Tym dwóm osobom serdecznie nie dziękuje. Ale wreszcie udało mi się przeczytać to książkę. I oczywiście mówię tu o ''Lato drugiej szansy'' Morgan Matson. Napisałam recenzję jej książki ''Odkąd Cię nie ma''. Więc jeśli kogoś to ciekawi to zapraszam. A tak bardzo chciałam szybko przeczytać ''Aż po horyzont''. Ale przeczytałam jej wszystkie pozostałe książki które wyszły w Polsce, ale tej która najbardziej chce nie. A to dlatego, że nigdzie nie mogę jej znaleźć.
Autor: Morgan Matson
Tytuł: Lato drugiej szansy
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 413
Cena okładkowa: 37.90 zł
Lato drugiej szansy, poruszał kompletnie inną tematykę od ''Odkąd Cię nie ma''. Przede wszystkim ta książka jest bardziej poważna i porusza problem śmierci bliskiej osoby. Tata Taylor jest śmiertelnie chory-ma raka trzustki. Lekarze dają mu 3 miesiące życia. Dlatego Taylor razem z rodziną chce spędzić ostatnie wakacje w ich starym domku letniskowym, w którym niegdyś spędzali każde wakacje. Taylor kiedyś uwielbiała tam przyjeżdżać. Ale gdy 5 lat temu przez swoją głupotę straciła chłopaka i przyjaciółkę nie chciała już nigdy tam wracać. A teraz musi zmierzyć się w tym miejscu z przeszłością jak i przyszłością.
Fabuła, przypominała mi trochę Ostatnią Piosenkę, ale nie będę się nad nią rozwodziła ani porównywała. Aczkolwiek była naprawdę dobra. Akurat ta książka podobała mi się bardziej niż ,,Odkąd Cię nie ma''. Ale mam wrażenie, że autorka ma pewien schemat w tworzeniu postaci. Tak, brawo ja, stwierdzam że autorka jest schematyczna po przeczytaniu jej dwóch książek. Ale, nie bierzcie tego na serio, bo to tylko moja luźna sugestia lub odczucie. No bo Taylor przypominała mi serio trochę Emily. Tylko była trochę mniej pierdołowata. Ale tylko trochę. No i Lucy przypominała mi Solane. tak jak w poprzedniej książce bohaterów niezbyt polubiłam. Byli okej, ale nic więcej. No i Taylor ma problem. Wiecznie ucieka od problemów, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie chce jechać na wakacje? Ucieka z domu. Nie chce z kimś rozmawiać? Ucieka.
Przyznam, że pod koniec się popłakałam. Morgan Matson bardzo dobrze wychodzi opisywanie takich scen. Świetnie poradziła sobie w takiej wzruszającej książce. I o wiele bardziej podoba mi się jej opisywanie fabuły, niż ciągniecie dialogów czy kreowanie postaci.
W Odkąd cię nie ma jest bardzo duży nacisk na główny wątek czyli odnalezienie Solane i ogólnie przyjaźń, a wątek romantyczny jest tam gdzieś daleko schowany.
I miałam nadzieję, że tu też tak będzie, ale tu zdecydowanie bardziej rozwinięta jest właśnie relacja Taylor z jej chłopakiem. Jest ona prawie na równi z tym wątkiem choroby. A ja liczyłam, że na pierwszym planie będzie rodzina. Jej relacja z rodzeństwem, jakieś wspólnie spędzone chwilę z tatą, lub rozmawianie z mamą.. Niby z jej tatą było sporo tych chwil. Ale zabrakło mi jej rodzeństwa czyli Gelsey i Warrena. Dopiero pod koniec było ich więcej. Ale w porównaniu do innych książek tego typu, to i tak było mało wątku romantycznego, więc mogłam się trochę oderwać od książki którą czytam i rzygam cukierkami, bo jest taka słodka. Jej recenzja pewnie pojawi się we wtorek lub środę jeśli zdążę ją dziś przeczytać.
Mimo wszystko bardzo podobała mi się jej relacja z tatą. Te ich wspólne śniadania w restauracji i zadawanie niby nieistotnych i błahych pytań, których może już nigdy nie będą mogli zadać. Oboje zdają sobie sprawę, że każde śniadanie może być ich ostatnim. Każda spędzona razem chwila może być ostatnią. Te patrzenie całej rodziny jak on powoli umiera, jak z dnia na dzień wygląda coraz gorzej musiało być przerażające i ogromnie boleć. Morgan Matson naprawdę genialne to opisała. Naprawdę bardzo polecam tą książkę. Koniec był naprawdę dobrze napisany i nie mogłam się oderwać nawet żeby wytrzeć chusteczką cieknące łzy.
Ja na szczęście nigdy nie straciłam nikogo bliskiego, ale sama myśl, że kiedyś coś takiego może się stać napawa mnie strachem. Więc jeśli ktoś jest w takiej sytuacji, albo coś takiego się zdarzyło uwierzcie, że naprawdę współczuję. Jeśli ktoś chce pogadać to służę pomocą. Może nie jestem zawodowym psychologiem, ale możecie liczyć, że postaram się was wesprzeć najlepiej jak będę mogła.
I uświadomiła mnie ta książka jeszcze bardziej, że nawet jeśli myślimy, że to nas nie dotyczy w każdej chwili może się to zmienić. Dlatego doceniajmy to co mamy.
Uwielbiam książki które coś dają. Naprawdę bardzo polecam.
Buziaki i do zobaczenia w kolejnym wpisie😘
Autor: Morgan Matson
Tytuł: Lato drugiej szansy
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 413
Cena okładkowa: 37.90 zł
Lato drugiej szansy, poruszał kompletnie inną tematykę od ''Odkąd Cię nie ma''. Przede wszystkim ta książka jest bardziej poważna i porusza problem śmierci bliskiej osoby. Tata Taylor jest śmiertelnie chory-ma raka trzustki. Lekarze dają mu 3 miesiące życia. Dlatego Taylor razem z rodziną chce spędzić ostatnie wakacje w ich starym domku letniskowym, w którym niegdyś spędzali każde wakacje. Taylor kiedyś uwielbiała tam przyjeżdżać. Ale gdy 5 lat temu przez swoją głupotę straciła chłopaka i przyjaciółkę nie chciała już nigdy tam wracać. A teraz musi zmierzyć się w tym miejscu z przeszłością jak i przyszłością.
Fabuła, przypominała mi trochę Ostatnią Piosenkę, ale nie będę się nad nią rozwodziła ani porównywała. Aczkolwiek była naprawdę dobra. Akurat ta książka podobała mi się bardziej niż ,,Odkąd Cię nie ma''. Ale mam wrażenie, że autorka ma pewien schemat w tworzeniu postaci. Tak, brawo ja, stwierdzam że autorka jest schematyczna po przeczytaniu jej dwóch książek. Ale, nie bierzcie tego na serio, bo to tylko moja luźna sugestia lub odczucie. No bo Taylor przypominała mi serio trochę Emily. Tylko była trochę mniej pierdołowata. Ale tylko trochę. No i Lucy przypominała mi Solane. tak jak w poprzedniej książce bohaterów niezbyt polubiłam. Byli okej, ale nic więcej. No i Taylor ma problem. Wiecznie ucieka od problemów, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie chce jechać na wakacje? Ucieka z domu. Nie chce z kimś rozmawiać? Ucieka.
Przyznam, że pod koniec się popłakałam. Morgan Matson bardzo dobrze wychodzi opisywanie takich scen. Świetnie poradziła sobie w takiej wzruszającej książce. I o wiele bardziej podoba mi się jej opisywanie fabuły, niż ciągniecie dialogów czy kreowanie postaci.
W Odkąd cię nie ma jest bardzo duży nacisk na główny wątek czyli odnalezienie Solane i ogólnie przyjaźń, a wątek romantyczny jest tam gdzieś daleko schowany.
I miałam nadzieję, że tu też tak będzie, ale tu zdecydowanie bardziej rozwinięta jest właśnie relacja Taylor z jej chłopakiem. Jest ona prawie na równi z tym wątkiem choroby. A ja liczyłam, że na pierwszym planie będzie rodzina. Jej relacja z rodzeństwem, jakieś wspólnie spędzone chwilę z tatą, lub rozmawianie z mamą.. Niby z jej tatą było sporo tych chwil. Ale zabrakło mi jej rodzeństwa czyli Gelsey i Warrena. Dopiero pod koniec było ich więcej. Ale w porównaniu do innych książek tego typu, to i tak było mało wątku romantycznego, więc mogłam się trochę oderwać od książki którą czytam i rzygam cukierkami, bo jest taka słodka. Jej recenzja pewnie pojawi się we wtorek lub środę jeśli zdążę ją dziś przeczytać.
Mimo wszystko bardzo podobała mi się jej relacja z tatą. Te ich wspólne śniadania w restauracji i zadawanie niby nieistotnych i błahych pytań, których może już nigdy nie będą mogli zadać. Oboje zdają sobie sprawę, że każde śniadanie może być ich ostatnim. Każda spędzona razem chwila może być ostatnią. Te patrzenie całej rodziny jak on powoli umiera, jak z dnia na dzień wygląda coraz gorzej musiało być przerażające i ogromnie boleć. Morgan Matson naprawdę genialne to opisała. Naprawdę bardzo polecam tą książkę. Koniec był naprawdę dobrze napisany i nie mogłam się oderwać nawet żeby wytrzeć chusteczką cieknące łzy.
Ja na szczęście nigdy nie straciłam nikogo bliskiego, ale sama myśl, że kiedyś coś takiego może się stać napawa mnie strachem. Więc jeśli ktoś jest w takiej sytuacji, albo coś takiego się zdarzyło uwierzcie, że naprawdę współczuję. Jeśli ktoś chce pogadać to służę pomocą. Może nie jestem zawodowym psychologiem, ale możecie liczyć, że postaram się was wesprzeć najlepiej jak będę mogła.
I uświadomiła mnie ta książka jeszcze bardziej, że nawet jeśli myślimy, że to nas nie dotyczy w każdej chwili może się to zmienić. Dlatego doceniajmy to co mamy.
Uwielbiam książki które coś dają. Naprawdę bardzo polecam.
Buziaki i do zobaczenia w kolejnym wpisie😘
Komentarze
Prześlij komentarz