Już na wstępie zaznaczę, że ja bardzo lubię książki Mass. Ostatnio widzę coraz więcej jej przeciwników, ale ja niezmiennie stoję przy jej boku i czytam kolejne premiery, które wydaje. I przy większości naprawdę dobrze się bawię (uznajmy, że Dwór szronu i blasku gwiazd nie istnieje). Także przy Księżycowym mieście nie mogło być inaczej.
Bryce Quinlan i Hunt Athalar próbują wrócić do normalności. Bohaterowie, którzy uratowali Księżycowe Miasto, są zmęczeni. Po dramatycznych wydarzeniach marzą o normalnym życiu. Pragną zwolnić tempo. Pomyśleć o sobie. O przyszłości.
Asteri do tej pory dotrzymywali słowa, zostawiając tych dwoje w spokoju. Jednakże w miarę narastania buntu przeciwko Asteri władcy nasilają represje. Kiedy Bryce, Hunt i ich przyjaciele zostają wciągnięci w plany rebeliantów, stają przed wyborem: milczeć, gdy inni są uciskani, albo walczyć o to, co słuszne. Pokorne milczenie nigdy nie było ich specjalnością…
Poczuł ukucie w sercu. A niech go Solas spali, ona jest gotowa to zrobić-chronić go przed jakąś pieprzoną Archanielicą.
Jestem pod wrażeniem rozbudowanego, szczegółowego świata. Widać, że dla autorki to nie pierwszyzna. Już w Dworach i Szklanym tronie lubiłam jej tworzenie fantastycznych postaci czy zasad świata, ale tutaj weszła na zupełnie inny poziom. Jest mnóstwo nacji, miejsc, historii. Jest to zaawansowana fantastyka z ogromem informacji. Na początku zdecydowanie miałam problem, żeby się odnaleźć, też dlatego, że wielu rzeczy po prostu nie pamiętałam.
Nie da się spamiętać wszystkich bohaterów i wydarzeń, których było mnóstwo. A jesteśmy wrzuceni na głęboką wodę. Pierwszy rozdział jest z perspektywy Sophie, nowej bohaterki. Więc nie przestraszcie się, że nie pamiętacie, kim ona jest, bo w poprzednim tomie jej nie było.Absolutnie uwielbiam relację Hunta i Bryce. Pod względem partnerstwa, tego jak się o ciebie troszczą, ale też nie ograniczają. Jak w coś wchodzą to razem, ramię w ramię.
Lubię też Bryce. Jest pewna siebie, kobieca, odważna. I oczywiście, jak to u Mass bywa, super potężna, że gdyby chciała, samym spojrzeniem mogłaby zabić połowę miasta. Czuję się trochę zagubiona, czytając o jej mocach, bo są bardzo mętnie nakreślone. Ale ona sama dopiero uczy się nimi posługiwać, więc liczę, że kolejnych częściach będzie to lepiej wyjaśnione.
Pojawia się też kilku nowych, ale istotnych bohaterów, którzy też sporo namieszają. Tworzą fajną paczkę i naprawdę kręci mnie ten magiczny, ale nowoczesny świat, gdzie w grupie przyjaciół jest fae, anioł i wilkołak.
Bardzo ciekawi mnie też wątek Daniki. Jeszcze nie spotkałam się z tym, żeby bohater, który umarł na początku książki, był aż tak istotny i tyle mieszał.
Pokonają to wspólnie. Razem. Razem przebrną przez bajzel zwany życiem. Przez bałagan zwany światem.
Już w pierwszy tom dostał wiele zarzutów co do niesmacznych scen erotycznych, podtekstów czy nieuzasadnionego używania przekleństw. No cóż...nic się nie zmieniło. I o ile większość przekleństw mi nie przeszkadza i rozumiem ich cel, tak niektóre rozmowy z podtekstami czy same sceny erotyczne sprawiały, że miałam chęć odłożyć tę książkę i zostawić bohaterów samych. Nie do końca mi to odpowiada, ale też nie można mierzyć tej serii miarą początkowych Dworów (bo później też Mass już sobie poszalała.)
Było zaznaczone, że jest to dla starszych czytelników, nawet na tyle jest napisane, że jest to "zmysłowa i pełna akcji kontynuacja". I faktycznie to prawda. To jest już kwestia indywidualna, jak bardzo to, komu przeszkadza.
Poprzedni tom, a szczególnie druga część była bardziej intensywna, ciekawa i pełna akcji. Tutaj mam wrażenie, że dopiero się rozkręca. Ale zapowiada się naprawdę dobrze, więc czekam na drugą część. Coś czuję, że tam dopiero będzie się działo.
Ja jeszcze nie czytałam pierwszego tomu, więc wszystko przede mną.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja, ale to nie mój gatunek czytelniczy.
OdpowiedzUsuńDziękuję :D
UsuńKsiążka raczej nie dla mnie, ale piszesz o niej bardzo zachęcająco. :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, ale jasne, nic na siłę :)
UsuńNie czytałam żadnej z książek z Maas. Nie wiem, czy przeczytam, bo ich ilość mnie przeraża 😂 Ale tak samo mówiłam przy Clare, więc zobaczymy.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że u Maas, podobnie jak u Clare, książki są coraz grubsze, bo obie te autorki wciąż dopracowują swoje światy i wplatają coraz więcej szczegółów.
Ja miałam podobnie, ale właśnie na odwrót 😂Mass mnie przerażała, ale się przemogłam, ale z Clare nie mogę. Mam wrażenie, że jest jeszcze bardziej wymagająca niż Mass, bo tam wszystko się jakoś łączy i jest w jednym świecie (przynajmniej z tego co wiem).
UsuńRacja, po tej książce widać szczegółowość i naprawdę dużą rozległość świata, chyba najbardziej z jej wszystkich książek
Tak, łączy się. :D Postaci z "Darów Anioła" to potomkowie tych z "Diabelskich maszyn", ale w przypadku tych dwóch kolejność czytania nie ma znaczenia. Za to obie trzeba znać do przeczytania "Mrocznych Intryg" i "Ostatnich godzin"
UsuńDużo słyszałam o książkach tej autorki, ale jak na razie nie mam w planach po nie sięgać. Bo póki co mam wrażenie, że raczej by mi się nie spodobały.
OdpowiedzUsuń