Przejdź do głównej zawartości

Waleczna królowa-Emily R. King

Waleczna królowa to czwarty, a zarazem ostatni tom cyklu Setna królowa. Naprawdę ciężko było pożegnać się z tymi bohaterami i zakończyć przygodę z tą serią. Niezmiennie od pierwszego tomu stoję przy tym, że jest świetna i warta przeczytania. Tutaj nic się nie zmieniło.

Link do recenzji poprzednich tomów: Ognista królowa Wyklęta królowa

Tytuł: Waleczna królowa                                                                                                                              Autor: Emily R.King                                                                                                                                  Wydawnictwo: Kobiece                                                                         

Seria: Setna królowa                                                                           Liczba stron: 369                                                                                        Data wydania: 29.07.2020                                                                            Gatunek: fantastyka    

 W Imperium Tarachandu nastał wreszcie spokój, nawet jeśli tylko chwilowy. Bhutowie nie muszą ukrywać swoich mocy, a w pałacu kilkoro z nich szkoli swoje umiejętności pod czujnym okiem Kalindy i innych dorosłych bhutów. Ashwin przygotowuje się do objęcia tronu radży oraz do logicznie wykalkulowanego ślubu z Gemi, księżniczką Południowych Wysp. Jednak wzbudza to niechęć w mieszkańcach Tarachandu. Księżniczka jest cudzoziemką, a w dodatku bhutą Trzęsicielką, co mimo wszystko nadal nie jest tu pozytywnie odbierane.

Deven nadal jest uwięziony w Otchłani, do której wciągnął go Udug. Co noc jednak znajduje drogę do Kalindy. Kiedy pewnej nocy do niej nie przychodzi, dziewczyna wie, że szczęście przestało mu sprzyjać. 

Kali zrobi wszystko, byle tylko uwolnić ukochanego. Dlatego postanawia wybrać się do Otchłani i sprowadzić Devena do domu. Jednak nie może zrobić tego sama, będzie musiała przekonać jednego z bogów, żeby stał się jej przewodnikiem po królestwie cieni.

,,Sunsee oddaje mi ostatni cukrowy rarytas, po czym idzie zerknąć na śpiące dzieci, a ja delektuje się smakiem rozpuszczających na języku drobinek cukru, pod którymi kryje się gorzkawy posmak cynamonu. Czy tacy są ludzie? Na początku pełni słodyczy i miłości, a później, z biegiem lat, gdy lukier się rozpuszcza, pozostaje gorzki i twardy środek?"

Jestem zachwycona okładkami i tymi delikatnymi żłobieniami, które widać tylko pod odpowiednim kątem. W dodatku świetnie jest na nich przedstawione, jak rosła moc Kalindy. Na pierwszej widać tylko takie malutkie światełko, a na ostatniej już nie ma problemu z ujarzmieniem ognia.

Świat jest bardzo rozbudowany. A tym tomie szczególnie istotne były wierzenia bohaterów, bogowie do których się modlili i opowieści przekazywane ustnie z pokolenia na pokolenie. Myślę, że gdyby przerwy między poszczególnymi częściami były większe, czytałoby się to znacznie trudniej. Najdłuższy odstęp był między pierwszym a drugim tomem i był to rok. I wtedy faktycznie miałam problem, żeby wgryźć się w fabułę i po prostu sporo rzeczy nie pamiętałam. Tutaj nie miałam takich problemów, bo było to zaledwie parę miesięcy. W ponad pół roku wydawnictwu Kobiecemu udało się wydać aż trzy części. Taka mała rada, gdybyście chcieli czytać, to nie róbcie  długich przerw, bo myślę, że czytanie wtedy będzie przyjemniejsze i płynniejsze.

Uwielbiam bohaterów! Są świetnie wykreowani, nie ma problemu z opisaniem każdego z nich, bo mają wiele cech. I co bardzo ważne, te cechy, które kreuje im autorka, bez problemu można zauważyć i wywnioskować z ich zachowania w niemal każdej sytuacji. Widać, że zachowują się zgodnie z sobą. Szczerze mówiąc, nie umiem wybrać ulubionego, bo z każdym tomem się to zmieniało. W poprzednim bez wątpienia rzuciłabym Natesę czy Indah z Ponsem. Tutaj było ich mniej. Tylko Kali wyruszyła ocalić Devena i tylko ona przeżywała przygody. Cała reszta osiedlała się w pałacu, starając zaradzić tamtejszym problemom. No i oczywiście Deven, którego niezmiennie od pierwszego tomu uwielbiam. Dlatego ubolewałam, że w tym tomie było go tak mało. Bo mieliśmy tylko kilka krótkich rozdziałów z jego perspektywy, gdzie błąkał się po Otchłani. A jest naprawdę świetną postacią i uwielbiałam jego rozdziały w innych tomach. Lojalny, sumienny, godny zaufania. O tych bohaterach naprawdę mogłabym długo się rozwodzić, bo o każdym jest coś do powiedzenia, każdy jest świetny.

Zauważyłam, że tutaj było więcej fantastyki. W pierwszym tomie byli jedynie bhutowie, a tutaj autorka nie szczędzi nam różnych demonów i bogów, którzy nie są jedynie wierzeniami i stają się realni. Większość akcji tego tomu dzieje się przecież w Otchłani, królestwie cieni, gdzie mieszkają najróżniejsze demony. A przewodnikiem Kali jest sam bóg. 

I tutaj mam mały problem. To jest bóg, ludzie się do niego modlili, a ona, gdy go widzi, nie reaguje jakoś nadzwyczajnie. I również tak go nie traktuje. Ich relacja okazuje się bardziej skomplikowana niż się zdaje, ale mimo wszystko, przecież to był dla niej bóg, oczekiwałabym po takim spotkaniu innych reakcji. 

Strasznie podobał mi się wątek sióstr-wojowniczek! Nadal autorka przemyca trochę feminizmu. Właśnie na przykładzie sióstr-wojowniczek, pokazała, jak kobiety potrafiły walczyć ramię w ramię z mężczyznami, a ich jedyną rolą wcale nie musiała być rola matki, żony lub kurtyzany.                                   

 Cudownie było obserwować jakie zmiany zaszły, odkąd Tarek stracił panowanie. Ashwin też zyskał w moich oczach, bo z początku nie zapałam do niego szczególną sympatią. Teraz nadal uważam, że jest fajtłapą, ale taki już jego urok. No a wprowadzając coraz to kolejne zmiany w Tarachandzie wcale nie wydaje się już takim młodym, nieporadnym władcą. Mimo że niejednokrotnie było wspomniane, że chciałby mieć obok Devana oraz Kali, radził sobie całkiem nieźle.

Podsumowując: Bardzo polecam, jeśli lubicie fantastykę w indyjskich klimatach! Z rozbudowanym światem i genialnymi bohaterami. Świetna seria i aż szkoda, że już się skończyła. Chociaż mam wrażenie, że te cztery tomy to w tym przypadku idealna ilość. Emily R. King zamknęła wszystkie wątki, pokazała nam kawałek zmian Ashwina i ten tom był idealną klamrą wieńczącą całą serię.


Komentarze

  1. Ja mam do nadrobiania wszystkie tomy. Cieszę się, że seria utrzymana jest na dobrym poziomie.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie mój gatunek, więc ja odpuszczam. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyka w indyjskich klimatach? To coś nowego :) Nie ciągnie mnie jakoś mocno do te serii, ale fajnie czytać, że nawet w okładkach można dostrzec odzwierciedlenie fabuły :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Książki nie dla mnie ale komplecik prezentuje się pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę rozglądnąć się za tą serią :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Ktoś tu kłamie-Jenny Blackhurst

Ktoś tu kłamie jest pierwszą książką Jenny Blackhurst, jaką przeczytałam, ale na swoim koncie ma ona jeszcze kilka powieści. Z ocen na lubimy czytać widziałam, że ta akurat jest najsłabsza, chociaż mi i tak całkiem się podobała.  Autor: Jenny Blackhurst Wydawnictwo: Albatros Gatunek: thriller Data wydania: 06.05.2020 Liczba stron: 384 Rok temu na elitarnym, zamkniętym osiedlu Erica Spencer umarła wskutek upadku z wysokości. A przynajmniej taka jest oficjalna wersja. Było to na imprezie halloweenowej, dlatego uznano to za nieszczęśliwy wypadek. Teraz rok po tych wydarzeniach, ktoś znowu mąci pozorny spokój mieszkańców Severn Oaks  W internecie pojawia się podcast "Cała prawda o Erice". Nikt nie wie, kto może być autorem, ale zapowiada on, że wyjawi, co naprawdę stało się w noc jej śmierci. Przedstawia sześciu podejrzanych, a każdy odcinek podcastu będzie przeznaczony innej osobie. W ostatnim obiecuje zdemaskować mordercę. Mieszkańców zaczyna ogarniać panika i dystansują

Podsumowanie lutego i marca

CO SIĘ U MNIE DZIAŁO? Zrobiłam sobie nieplanowaną przerwę od instagrama i bloga , która wynikała po części z tego, że nie chciało mi się nic wstawiać, a po części, bo miałam ogromny zastój czytelniczy. Może po ilości przeczytanych książek nie będzie to tak widoczne, bo jest naprawdę niezła, ale przez cały koniec lutego i dwa pierwsze tygodnie marca nie skończyłam żadnej książki . Dopiero drugą połową mocno nadrobiłam. Najciekawsza książkowa rzecz, która się zdarzyła, to powiększenie półek na książki.  Dokładnie rok temu miałam robione pierwsze półki, a teraz doszła kolejna kolumna. Przez 2020 rok naprawdę przesadzałam z ilością kupowanych książek, chociaż z ulgą stwierdzam, że mniej więcej połowę z nich dostałam.  Udaje mi się też wytrzymywać w swoim noworocznym postanowieniu i od stycznia nie kupiłam żadnej książki . Jest to znacznie łatwiejsze, gdy się siedzę ciągle na instgramie i nie śledzę nowości.  Możecie sobie porównać wygląd tych półek. Pierwsze zdjęcie jest z mojego instagram

Czytelnicze podsumowanie kwietnia

Cześć wszystkim! Nie wiem jak wam, ale mi kwiecień mimo siedzenia w domu minął błyskawicznie. Chociaż przyznam, że nadal jest mi trochę ciężko, a nauczanie w domu daje mi się we znaki. CO PRZECZYTAŁAM? Jestem zadowolona z tego jakie i ile książek przeczytałam w kwietniu. 9 to dla mnie naprawdę niezły wynik. 1. Czerwona królowa-Victoria Aveyar d Dla mnie ta książka była mocno przeciętna. Chociaż i tak teraz myślę o niej cieplej niż w trakcie czytania. Początek był słaby, bo główna bohaterka mnie irytowała, a schemat gonił schemat. Dopiero po połowie zaczęło się dziać i głównie ta druga część zaważyła na w miarę pozytywnych wrażeniach. Jedna osoba z którą rozmawiałam, stwierdziła, że jest miks różnych schematów z fantastyki młodzieżowej i jest to powiedziane bardzo w punkt. Ale mimo wszystko przeczytam kolejne tomy, bo czyta się przyjemnie, ale nie jest to nic niesamowitego. 2. Elita-Kiera Cass Zdecydowanie pierwszy tom wspominam milej. Tutaj America niemiłosiernie mnie iryto

[PRZEDPREMIEROWO] Dom ziemi i krwi-Sarah J.Mass

Z każdą kolejną przeczytaną książką,  pałam coraz większą miłością do twórczości Mass. Chociaż nie skończyłam jeszcze całych Dworów, a mojej niedawnej miłości czyli Szklanego tronu , mam jedynie pierwszy tom (update: zamówiłam kolejne!), już bez wahania mogę stwierdzić, że Sarah J. Mass jest wysoko w rankingu autorek, które lubię. Wiem, że niektórym jej książki nie odpowiadają, ale do mnie jak najbardziej trafiają, świetnie się przy nich bawię i nie mogę oderwać. Dlatego byłam ciekawa tej "nowej odsłony Mass" czy również wciągnie mnie tak jak jej poprzednie młodzieżówki. Tytuł: Dom ziemi i krwi Autor: Sarah J. Mass Seria: Księżycowe miasto Wydawnictwo: Uroboros Liczba stron: 554 Data wydania: 20 maja 2020 Gatunek: Fantastyka Bryce kocha swoje życie. W dzień pracuje sprzedając magiczne artefakty, a noce spędza na imprezach z przyjaciółmi delektując się wszystkim co Księżycowe Miasto ma do zaoferowania. Mieszka w kamienicy razem ze swoją przyjaciółką Daniką, która n