Miesiąc temu pisałam recenzję pierwszej części tego tomu, którą możecie przeczytać tutaj. Uważam, że rozdzielanie tego na dwie opinie i na dwie książki jest trochę bezsensu, bo moje odczucia są bardzo podobne jak wcześniej. Więc jeśli będę się powtarzać, to wybaczcie, ale mam właściwie takie same przemyślenia jak poprzednio.
,,Dzięki miłości wszystko jest możliwe."
Nie chcę za dużo pisać o fabule, żeby nic przypadkiem nie zdradzić, ale mogę powiedzieć, że w tej części sporo się dzieje. Może trochę mniej niż w 1 tomie, ale Mass nadal nie daje Bryce i Huntowi odpocząć.
Ich relacja nabiera tempa, tak jak moje serce. Bo uwielbiam tę parę! I to, że są dla siebie partnerstwem, ufają sobie i idą we wszystko ramię w ramię. Pomimo chęci ochrony Hunt nie ogranicza Bryce, co od początku mi się podobało. Sama Bryce została wykreowana na pewną siebie, odważną i niezależną kobietę. Właściwie jak większość bohaterek Mass, ale zupełnie nie przypomina Feyry czy Celaeny, ma swój charakter.
Nadal jestem pod wrażeniem, jak bardzo świat jest rozbudowany i szczegółowy. W tym tomie nawet bardziej niż w poprzednich, bo dowiadujemy się więcej o jego historii.
,,-Miłość to pułapka, Hunt.-Potrząsnęła głową, mówiąc bardziej do własnych myśli niż do niego.-Z której nie umiem się uwolnić.
-A chcesz się uwolnić?
Archanielica znów ruszyła przed siebie; jej skrzydła jeszcze ćmiły resztę mocy.
-Nie ma dnia, żebym nie chciała."
Uwielbiam bohaterów! Jest ich naprawdę szeroka gama, a Mass świetnie sobie radzi z nadaniem im charakterów. Wszyscy się wyróżniają i rzadko zdarza się taki, którego jednoznacznie nie lubię. Widać, że Bryce i Hunt schodzą trochę na dalszy plan, co absolutnie nie jest minusem, bo możemy poznać też inne, świetne postacie. Jest więcej Ruhna, Ithana, Thariona. I kilku nowych, do których od razu zapałałam sympatią. Ale nie mogę znieść scen erotycznych w tym tomie. Nie pamiętam, żebym w pierwszym miała taki problem, może było ich mniej, ale tutaj po prostu przyprawiają mnie o ciarki zażenowania. Nie wiem, czemu tak jest, ale omijałam te fragmenty, bo nie byłam w stanie tego czytać.
,,Wydawała się bezbronna i łatwa do pokonania, a jednak sprawiała wrażenie kogoś, kto jednym cichym słowem potrafi wezwać śmierć na swoją obronę."
Koniec mnie rozwalił! Ostatnie zdanie sprawiło, że chwilę siedziałam, próbując przetrawić, co się właśnie wydarzyło. Kolejny tom zapowiada się naprawdę niesamowicie, jak coś, co jeszcze u Mass nie było.
Powiedziałabym, że ten tom jest trochę słabszy niż poprzedni, ale nadal świetnie się bawiłam. Więc szczerze mogę wam polecić tę serię! Tylko jeśli ktoś lubi styl pisania Mass, bo jeśli już na Dworach czy Szklanych tronie czuliście, że to nie dla was, tutaj nie odkryjecie nic nowego.
Wydawnictwo: Uroboros
Gatunek: fantastyka
Liczba stron: 589
Data wydania: 01.06.2022
Moja ocena: 7/10
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Uroboros
Właśnie czytam i również dobrze się bawię :) Zobaczymy jak się rozwinie fabuła :)
OdpowiedzUsuńOj końcówka naprawdę nie daje nawet chwili na wytchnienie :D
UsuńNie znam pierwszej części.
OdpowiedzUsuńJa jak na razie nie miałam okazji czytać książek tej autorki, ale póki co nie ciągnie mnie do nich za specjalnie.
OdpowiedzUsuńRozumiem, Mass nie jest dla każdego :)
UsuńZastanawiam się nad tym cyklem
OdpowiedzUsuńFantastyka to nie jest u mnie dominujący gatunek, ale o książce piszesz bardzo ciekawie.
OdpowiedzUsuń